niedziela, 2 sierpnia 2015

Yerba mate

Yerba mate jest moim ostatnim odkryciem. Wprawdzie próbowałam jej już jakiś czas temu, jednak wtedy wydała mi się być niesamowitym paskudztwem nienadającym się do wypicia, jej smak określiłam jako wywar z popielniczki (ponoć to częste określenie wśród osób, które próbują yerby po raz pierwszy).


Jakieś 2 tygodnie temu zachęcona przez koleżankę wstąpiłam na targi zdrowej żywności, gdzie były różne degustacje, m.in. można było spróbować różnych gatunków yerba mate. Zachęcona przez przystojnego bruneta postanowiłam dać jej jeszcze jedną szancę. Teraz już wiem, że wszystko to kwestia odpowiedniego przygotowania i zaparzenia. No i dobrania odpowiedniego gatunku yerby do własnych upodobań, a możliwości jest wiele.

Ale czemu tak właściwie ta cała yerba wzbudza mój zachwyt? Otóż ma ona niesamowite właściwości i nie są to jakieś bajki speców od marketingu, sprawdziłam to na własnej skórze. Najważniejszą zaletą naparu jest dla mnie działanie pobudzające, jednak trochę inne jak w przypadku małej czarnej. Otóż yerba pobudza nas stopniowo i na dłuższy okres, w przeciwieństwie do kawy po której na chwilę skoczy nam ciśnienia, a chwilę później znów będziemy zasypiać. Dzięki yerbie potrafię przez dłuższy czas być w pełni skoncentrowana na pracy, a co za tym idzie szybciej jestem w stanie zrobić to co muszę.

Myślę, że jest to zdecydowanie zdrowsza alternatywa dla kawy. Yerba dodatkowo zawiera mnóstwo witamin, magnez, żelazo, w naturalny sposób wspomaga odporność naszego organizmu i co pewnie będzie szczególnie ciekawe dla kobiet – wspomaga szybkość przemiany materii, a więc pomaga zrzucić parę zbędnych kilogramów. Jak dla mnie bomba!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz